Czad jest krajem czterokrotnie większym od Polski, z czego przeważająca część terytorium to pustynia Sahara i saharyjski piach. Po horyzont. Jedynie na południe od stolicy kraju – Ndżameny, pojawiają się zielone obszary trawy. Powyżej miasta na północ można pokonywać setki kilometrów dziennie, widząc praktycznie dwa kolory – żółtawy piasku i jasnoniebieski kolor nieodmiennie bezchmurnego nieba.
Czad to jeden z najbiedniejszych krajów świata. Nawet jak na afrykańskie standardy to ubóstwo jest wszechobecne. Są narody, który ujarzmiły pustynię, ale tu to pustynia ujarzmiła ludzi. Rozmieszczeniem ludzkich osad rządzi woda. Nieliczne studnie przyciągają pielgrzymki nomadów ze stadami wielbłądów i kóz. Takie punkty tężejącego życia, miejsca lokalnej społecznej grawitacji. Ze współczuciem obserwowałem kilkunastoletnie dzieci obarczone plastikowymi pojemnikami zmierzające do źródła wody, gdy na horyzoncie nie było widać żadnej wioski. Horyzont to…dobre kilka kilometrów, a wędrówka z baniakiem wody na głowie to zapewne codzienny obowiązek. Cały kraj wydaje się jakiś …tymczasowy, jakby sklecony z tego co pod ręką i niedbale złożony na tyle o ile… W stolicy kraju najbardziej „europejskim” budynkiem to pałac prezydencki. Otoczony zresztą zasiekami i betonowymi zasłonami dla strażników, którzy trzymają broń skierowaną wprost na ulicę w kierunku samochodów i przechodniów. Widać, iż głowa państwa niekoniecznie ufa swojemu narodowi, chociaż to dziwne, bo naród z uporem godnym lepszej sprawy nieodmiennie „wybiera” tego samego prezydenta (Idrissa Deby) od 1990 roku. Armia, pełni rolę zarazem policji i przyznam, iż choć wszechobecna, nie byłem świadkiem ani jednej próby wymuszenia łapówki od kierowcy. Stolica kraju jest tak bezkompromisowo bez wdzięku i wyrazu, iż nawet trudno opisać jak wygląda – ot, bezbarwne, zakurzone ulice obramowane równie nijakimi domami. Poruszając się drogami asfaltowymi widać tablice z napisami, które motywują kierowców do uczciwego uiszczania opłaty za przejazd. Te inwokacje do zmotoryzowanego sumienia tubylca rozpoczynają się (po francusku): „Wjeżdżasz na drogą asfaltową. Co za przyjemność!! Co za luksus!! Ale przecież to kosztuje! Poruszanie się po tym bezkresnym kraju przypomina trochę żeglugę po oceanie – jedzie się na azymut podług słońca i kierunków świata, droga czasami wyznaczona śladami kół na piasku, czasem to jakaś stara opona rzucona w bezkresie, która wyznacza kierunek.
Czad? …Ale Czad!!!
Aby Czad uczynić kierunkiem turystycznym potrzeba dwóch rzeczy: politycznej stabilności i pieniędzy. Niestety, jedno i drugie jest dla tego kraju nieosiągalne. O ile politykę czasami można obejść wykorzystując okresy stabilności, o tyle całkowity brak infrastruktury turystycznej natychmiast czyni Czad kierunkiem elitarnym dla koneserów gotowych tygodniami nocować pod namiotem w szczerej pustyni z miską studziennej wody na toaletę. Hotele funkcjonują tylko w stkraju-Ndżamenieamenie. Pierwszego dnia podróży taki stołeczny hotel, to po prostu hotel- ostatniego dnia, po powrocie z saharyjskiego interioru, to już oaza niebywałego i zapomnianego luksusu z ciepłą wodą w kranie i klimatyzacją.
Nazwa kraju pochodzi od jeziora Czad, które będąc niegdyś potężnym akwenem (jednym z największych na świecie) obecnie dogorywa pochłaniane przez piaski Sahary. Wędrując saharyjskimi bezdrożami aż trudno uwierzyć, iż jeszcze dziesięć tysięcy lat temu ten bezmiar piachu był soczystą sawanną karmiącą stada dzikich zwierząt i udomowionego bydła. Dowodem na to są zachowane setki malowideł naskalnych przedstawiających ówczesny skarb nomada-krowy. Widać ówczesnym pasterza działo się dobrze skoro mieli czas na sztukę. Zadziwia dojrzałość tej sztuki, kreska, styl i mistrzostwo obserwacji przyrody. Sam Pablo Picasso wyrażał się niegdyś w samych superlatywach o prehistorycznych artystach twierdząc, iż od tego czasu niewiele więcej stworzono. Sam zresztą wykonał cykl rysunków inspirowanych tą pradawną sztuką. Najstarsze malowidła przedstawiają dziką faunę, na którą polowano. Późniejsze, świadczą o cywilizacyjnym przełomie ukazując udomowione bydło. To barwne świadectwo być może najdonioślejszej rewolucji w dziejach ludzkości – podporządkowywania sobie przyrody. Najczęściej przedstawiana była krowa, dowód, iż nasze poczciwe krasule mają wspaniały rodowód i były niegdyś obiektem kultu. Gwałtowna zmiana klimatu wszystko zmieniła. Z Europy wycofał się lodowiec odsłaniając żyzne ziemie, ale sawanna afrykańska przeistoczyła się w pustynie. Kaprys przyrody sprawił, iż na tej pustyni przetrwały dowody dawnej obfitości wody w postaci łańcucha jezior zwanych Ouniaga. Po czterech dniach jazdy przez szczerą pustynię widok tafli błękitnej wody obramowanej ziemia palm wydał mi się wręcz surrealistyczny w swej urodzie. Tysiące kilometrów piasków dookoła, a pośrodku jak zapomniane klejnoty mienią się kolorami tafle wody odbijające błękit zawsze bezchmurnego nieba.