Wyjazd do Pakistanu mogłabym określić jako podróż życia. Jadąc do takiego miejsca zdawałam sobie sprawę, że mogą być nieprzewidywane sytuacje lub nie wszystko będzie dopięte na ostatni guzik.
Ogromne pochwały dla przewodników zarówno dla Moniki jak i Hussaina. Monika jest niezwykle sympatyczną kobietą, a jej znajomość kultury i historii Pakistanu była na wysokim poziomie. Jej pozytywne nastawienie, a także ciekawość świata skłoniły do zapisów na kolejne wyjazdy :)
Wielkie podziękowania dla...
Wyjazd do Pakistanu mogłabym określić jako podróż życia. Jadąc do takiego miejsca zdawałam sobie sprawę, że mogą być nieprzewidywane sytuacje lub nie wszystko będzie dopięte na ostatni guzik.
Ogromne pochwały dla przewodników zarówno dla Moniki jak i Hussaina. Monika jest niezwykle sympatyczną kobietą, a jej znajomość kultury i historii Pakistanu była na wysokim poziomie. Jej pozytywne nastawienie, a także ciekawość świata skłoniły do zapisów na kolejne wyjazdy :)
Wielkie podziękowania dla lokalnego przewodnika, Hussaina, kierowców i lokalnych przewodników, którzy byli zawsze pod ręką, aby rozwiązać każdy drobny problem podczas podróży, aby jak najbardziej kompleksowo zrealizować program wycieczki.
Hussain, lokalny przewodnik i profesjonalny przewodnik górski, pozwolił nam w pełni zrozumieć Pakistan. Jego pełne pasji dyskusje na temat tradycji, kultury kraju, a nawet trudniejszych kwestii religijnych i politycznych były pouczające. Traktował nas jak własną rodzinę ?, a swoją głęboką wiedzą dzielił się w urzekający sposób.
Piloci okazali się wspaniałymi towarzyszami podróży pomocnymi w każdej chwili.
Na tej wycieczce miałem okazję zanurzyć się w lokalnej kulturze, nawiązać kontakt z różnorodnymi ludźmi i odkrywać przyrodę poza utartymi ścieżkami, od spędzania czasu z lokalną rodziną po wędrówki po dziewiczych dolinach. Przez to, że Pakistan jest mniej znany, a przez to nieskomercjalizowany pozwala naprawdę poczuć egzotykę tego miejsca. Piękno północnego Pakistanu, z jego majestatycznymi górami (Himalaje, Karakorum, Hindukusz), tętniącą życiem tradycją Kalashów oraz bogactwem jego kolorów, zapachów i ludzi, pozostawiło we mnie niezatarty ślad.
Zakwaterowanie, posiłki i transport były doskonałe dzięki skrupulatnemu planowaniu i wykonaniu przez Hussaina i zespół.
Jestem pełen wdzięczności za podróż życia, którą mi zapewniliście.
Plan podróży w skrócie:
1 i 2. Islamabad, Rawalpindi i wzgórze Margalla - ogromny plus za kolację na wzgórzu, był to jeden z bardziej czarujących momentów wyjazdu, widok na miasto przepiękny; co do lokalnego przewodnika w trakcie spaceru po Rawalpindi polecam dać więcej czasu grupie na wejście w klimat bazaru i możliwość krótkich zakupów przy stoiskach; nasz lokalny przewodnik dopiero po namowach kobiet zaprowadził nas do lokalnego sklepu na zakupy :)
3. Taksila, Abottabad -Taxila - ogromny plus dla przewodnika w muzeum w Taksila, który w sposób ciekawy opowiedział o ogromnym wpływie Aleksandra Wielkiego na tereny północnego Pakistanu; warto usunąć informację o klasztorze Sikhów, trochę wprowadza małe zamieszanie,
-ciekawym doświadczeniem był przyjazd do Abottabad. Pozwolił on na zapoznanie się z historią zabicia Osamy Bin Ladena; dodatkowo w lokalnej restauracji w Abottabad jadłam najlepszą baraninę w całym Pakistanie.
4. Przejazd Karakoram Highway - właściwie nie daje chwili na oderwanie oczu od szyby w autokarze, przepiękne widoki na Himalaje; ogromny plus za hotel, położony w Chilas nad rzeką z przepięknymi widokami.
5-6. Nanga Parbat i Fairy Meadows - bardzo dobrze zorganizowany transport początkowo jeepami, a następnie dla chętnych jazda na mule, lokalny przewodnik zadbał aby było kilka zapasowych mułów dla osób, które w trakcie mogłyby poczuć się zmęczone; w domkach na Fairy Meadows zdarzało się, że nie było ciepłej wody albo ogrzewania, ale siedząc z kawą na balkonie domku z widokiem na Nanga Parbat o wschodzie słońca kompensowało każde niedogodności; ludzie w kuchni bardzo życzliwi, chętnie dzielili się wrzątkiem na herbatę czy kawę, a także uczyli jak rozpalać ogień w kozie (nowa umiejętność nabyta w trakcie wyjazdu); trochę żałuję, że w drodze do base camp pod Nanga Parbat leżał topniejący śnieg, który utrudnił wspinaczkę (wpadłam do połowy uda w lodowatą wodę), ale dla tych widoków można było suszyć skarpetki na kozie :)
7. Gilgit i Aina Abad - ogromny plus za hotel na lunch w Gilgit, bardzo smaczne jedzenie, przepiękne widoki, a w hotelu w Aina Abad poczułam się jak w spa z jakuzzi XD
8. Granica pakistańsko-chińska, Sost, przełęcz Kundżerab, Passu Cones i Karimabad - na wysokości 4693m na przełęczy Kundżerab dopiero zaczęłam doceniać co to znaczy mieszkać nad morzem :) rzeczywiście można doświadczyć choroby wysokogórskiej, przejazd przez PN Kundżerab to okazja do podziwiania lokalnej flory i fauny, udało się nam dostrzec kozę Ibex, a także świstaki. Pomimo uważnego obserwowania nikt nie dostrzegł pantery śnieżnej :) kolejne miejsce, gdzie widoki na góry zapierają dech w piersiach, a w Sost istnieje okazja do spróbowania chlebków naan, a w restauracji Glacier Breezer w miejscowości Passu można spróbować ciasta morelowego delektując się widokiem na Passu Cones - to miejsce tzw must have; Rainbow Bridge Passu i Hussaini Bridge to miejsca dla osób bez lęku wysokości, ale gdy uda się przełamać lęk pozwalają cieszyć się przepięknymi widokami; w drodze powrotnej do Karimabadu spotkała nas lawina błotna, która na pewien czas zablokowała nam przejazd - ktoś mógłby powiedzieć, że to pech, czy niekorzystny przystanek na trasie, dla mnie była to kolejna okazja do integracji z lokalną ludnością, a także możliwość doświadczenia naszej maluczkości w porównaniu z siłami natury.
9. Baltit, Karimabad - piękny hotel z tarasem widokowym na dolinę Hunzy, kolejne miejsce do podziwiania wschodów i zachodów słońca nad pasmem Karakorum; fort Baltit to ciekawy przykład budownictwa antysejsmicznego (połączenie drewnianego szkieletu z kamiennym wypełnieniem), lokalny przewodnik w forcie z zaangażowaniem opowiadał nam o Królestwie Hunzy; Karimabad to miejsce gdzie można zgubić się w uliczkach poznawając kulturę, zwyczaje i piękno Doliny Hunzy, to także miejsce gdzie warto kupić olej z pestek moreli, który może chociaż w niewielkim stopniu pozwoli na odkrycie sekretu długowieczności mieszkańców Doliny Hunzy.
10. Ganish, Altite, Eagle Nest - nie spodziewałam się, że spacer uliczkami wioski Ganish pozwoli mi poczuć jak ludzie żyli 500, a nawet 1000 lat temu, to wioska, gdzie czas stanął w miejscu, a ludzie stawiają na wartości rodzinne, a nie życie w biegu; to też kolejny przykład mieszanki kultury greckiej, muzułmańskiej, buddyjskiej i okolicznych państw; to miejsce to dom, gdzie każdy znajdzie dla siebie miejsce nie ważne kim jest; fort Altit - podobnie jak fort Gilgit miejsce odkrycia historii dawnego Pakistanu; no i moja wisienka na torcie - hotel Eagle Nest z punktem widokowym na zachód nad doliną Hunzy, a także pokój z widokiem na wschód nad doliną Hunzy; myślę, że ten hotel to jeden z lepszych hoteli na trasie właśnie ze względu na widok; nie ma znaczenia czy hotel ma 5 gwiazdek, nowoczesne spa czy ogromne pokoje, liczy się to, co oferował hotel w Duiker, czyli piękno otaczających gór, bo to dla nich wstaje się o 4:30 dzień w dzień, a nie dla luksusu hoteli.
11.Giligit, dolina Hindukusz - tutaj żegnamy autokary i w Gilgit wsiadamy do jeepów, tutaj zaczyna się piękno i dzikość Pakistanu, wyjeżdżamy poza utarte szlaki, offroadowo docieramy do miejsc ukrytych, przejeżdżamy przez wiszące mosty jeden za drugim, widzimy ludzi w codziennych sytuacjach, widzimy jak świętują, ciężko pracują czy po prostu żyją.
12. Jezioro Khalti, dolina Pander i Mastuj, przełęcz Shandur i Mastuj - nie sądziłam, że jednego dnia mogę doświadczyć deszczu, 30 stopni a także zamieci, zobaczyć jak żyją jaki w naturalnym środowisku, jak smakuje świeżo złowiony pstrąg, jak to jest zakopać się w błocie gdy do następnej wioski jest 15 km, nie ma się zasięgu a grupa jest już daleko, jak ważne jest wsparcie i życzliwość drugiego człowieka, który częstuje ciepłą herbatą, czy otwiera swój dom by można było się przebrać, jak ludzie się jednoczą by sobie wzajemnie pomóc, gdy poświęcają swoją wygodę dla dobra drugiej osoby, a wszystko to dzieje się na tle majestatycznych gór Karakorum.
13. Mastuj, Chitral, Tiricz Mir - najlepsze śniadanie na całej trasie, w ogrodzie, z widokiem na góry, razem, nic więcej do szczęścia nie potrzeba; kolejny dzień przejazdu, ale też odkrywania piękna gór Karakorum; fort w Chitral z widokiem na Tiricz Mir - to duże zaskoczenie, z zewnątrz niepozorny, nadgryziony zębem czasu, a w środku perełka architektoniczna, gra świateł na witrażach i lustrach, przepiękna sztukateria oraz zdobione sufity; Chitral - feria smaków, zapachów, ludzi, kultury, udało się nam też załapać do reklamy lokalnego sklepu z orzechami i słodkościami.
14-15. Wioski Kalashy - o tym miejscu można by napisać całą książkę, dla mnie ogromnym plusem była pierwsza wioska Rambur, bo tam można było na spokojnie zintegrować się z lokalną ludnością, zobaczyć jak świętują, przeżyć ich emocje; natomiast organizacja święta w wiosce Bamburat była trochę niedociągnięta, momentami czułam się trochę niekomfortowo przez napierający tłum Pakistańczyków, to miejsce, gdzie trzeba trochę uważać; co do hotelu, to zdaję sobie sprawę, że trudno znaleźć miejsce noclegowe dla dużej grupy w trakcie święta i nie uważam, że ten hotel był kiepski, dla mnie był bardzo klimatyczny, położony nad rzeką, blisko wioski, wpasował się w klimat Kalashów.
16. Takht-i-Bhait - na przykładzie przejazdu tego dnia można dokładnie zrozumieć, że kilometry są tylko względne, tutaj nie można mierzyć odległości w km, bo tutaj czas płynie inaczej; postój na lunch w przydrożnej lokalnej restauracji - smaczne jedzenie, konsumpcja na siedząco przy użyciu rąk, można poczuć się Pakistanką czy Pakistańczykiem, po ponad 2 tygodniach w Pakistanie nabyłam umiejętności konsumpcji bez użycia sztućców i myślę, że to jest piękne; Takht-i-Bhait - prawie nie udało się nam tego zobaczyć, ze względu na znaczne opóźnienia na trasie, natomiast dzięki sprawnej organizacji Hussaina udało się zobaczyć to miejsce o zachodzie słońca w kameralnym gronie (tj. tylko nasza grupa), co jeszcze bardziej nadało uroku temu miejscu; miejsce jest zniszczone, ale pozwala na poczucie jak życie wyglądało przed wiekami, jak wiara łączyła ludzi z różnych stron świata.
17. Peszawar - wisienka na torcie Pakistanu; zgodnie z radą Moniki od rana chodziłam ubrana w lokalnym stroju, co sprawiło, że dla wielu ludzi byłam "nasza" nie "obca", poprzez szacunek dla ich kultury doświadczyłam uśmiechów, spojrzeń, wielu propozycji matrymonialnych :) Peszawar to ludzie, historia (stare domy) ukryta za codziennym życiem; dom Sethi czy muzeum Peszawaru to miejsca szczególnie warte odwiedzenia, za ich piękno i ukryte w nich skarby.
Podsumowując pomimo, że czasami hotele nie zawsze zapewniały największe wygody, a na jedzenie trzeba było czasami bardzo długo czekać, to trzeba powiedzieć, że otaczające widoki, a także ludzie których się spotykało na trasie kompensowali wszystkie niedogodności. Tutaj nie liczą się przejechane kilometry, bo to nie są kilometry stracone, to są kilometry pełne wrażeń. To nie jest kraj w Europie, gdzie drogi są 3 pasmowe, a hotele najwyższej klasy. Pakistan to miejsce gdzie liczą się chwile, spotkanie z drugim człowiekiem. Bo tylko wtedy, gdy porzucimy komfort, przestaniemy narzekać, otworzymy serce i pozwolimy się ponieść chwili, dopiero wtedy przeżyjemy ten wyjazd w 100%.