Malaria – fakty i mity
Malaria wciąż zbiera swoje żniwo, również wśród polskich turystów. Omawiamy tutaj kilka krążących w podróżniczym środowisku opinii, zasłyszanych w rozmowach, na Ogólnopolskim Spotkaniu Obieżyświatów, Trampów i Turystów, w podróży, a także występujących na forach internetowych oraz w korespondencji przychodzącej na adres Krajowego Ośrodka Medycyny Tropikalnej.
Malaria to taka groźniejsza grypa. Znajomy misjonarz z Afryki przechodził ją kilka razy i ma się dobrze
Malaria, czyli inaczej zimnica, może przebiegać na różne sposoby – od „książkowych” napadów gorączki począwszy, na malarii mózgowej i śpiączce skończywszy. Długotrwałe przebywanie w rejonie wysokiego ryzyka tej choroby zwykle wiąże się z powtarzającymi się ukąszeniami komarów przenoszących zimnicę i z kolejnymi zachorowaniami. Prowadzi to do wykształcenia częściowej odporności, dzięki czemu objawy schorzenia bywają lżejsze. Z pewnością wieloletnia praca w strefie występowania malarii jest w stanie wywołać u znajomego misjonarza opisane następstwa. Poza tym mieszkańcy tropików, „przyzwyczajeni” do zimnicy, z łatwością rozpoznają u siebie pierwsze objawy choroby i odpowiednio wcześnie korzystają z pomocy medycznej. Tego doświadczenia nie ma podróżnik chorujący na malarię po raz pierwszy, a jego organizm pozbawiony jest na dodatek odporności przeciwmalarycznej. U takiej osoby bardzo szybko mogą rozwinąć się groźne dla życia powikłania malarii.
Na malarię chorują głównie dzieci w Afryce, a więc mi się to nie przydarzy
Rocznie na malarię zapada około 500 milionów ludzi, z czego ponad milion umiera. To prawda, że większość zachorowań zdarza się w Afryce, a ponad 90% zgonów z powodu malarii dotyczy dzieci afrykańskich. Pamiętajmy jednak, że turysta z Europy jest również bardzo podatny na ciężki przebieg choroby, gdyż – podobnie jak u afrykańskich dzieci – jego układ odpornościowy nie zetknął się nigdy wcześniej z zarodźcem malarii i w związku z tym nie wytworzył mechanizmów chroniących przed powikłaniami zimnicy.
Najlepiej przed wyjazdem zaszczepić się przeciwko malarii
Badania nad szczepionką przeciwko malarii trwają, a ich wyniki wydają się obiecujące. Niestety, dziesięć lat temu rezultaty takich badań także wyglądały obiecująco, a szczepionki jak nie ma, tak nie ma. Jak dotąd więc ani w Polsce, ani za granicą nie jest możliwe zaszczepienie się przeciwko zimnicy, a zapobieganie tej chorobie w podróży polega na ochronie przed ukąszeniami komarów ją przenoszących oraz profilaktycznym przyjmowaniu leków przeciwmalarycznych.
Leki przeciwmalaryczne są groźniejsze niż sama malaria. Lepiej ich nie zażywać w podróży, żeby nie mieć kłopotów z działaniami niepożądanymi
Gdyby tak było, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nie zalecałaby ich stosowania w przypadku większości podróży w rejony występowania malarii, z wyjątkiem miejsc, gdzie ryzyko zachorowania jest minimalne. Zalecenia te powstały właśnie na podstawie porównania konsekwencji zdrowotnych zapobiegawczego stosowania preparatów przeciwmalarycznych oraz samej malarii. Oczywiście leki te nie są obojętne dla zdrowia. Dlatego przed wyjazdem w tropiki najlepiej zawsze ocenić wraz z lekarzem specjalistą potrzebę ich stosowania oraz wybrać lek, uwzględniając stan zdrowia turysty. Przestrzeganie podanych przez producenta przeciwwskazań często pozwala uniknąć przykrych niespodzianek związanych z działaniami niepożądanymi. Można także rozpocząć stosowanie leku wcześniej, niż jest to wymagane, i w razie złej tolerancji preparatu zamienić go na inny jeszcze przed podróżą. Warto również uświadomić sobie to, że w przypadku zachorowania często stosowane są podobne leki jak w profilaktyce, jednak w dużo większych dawkach, a więc ryzyko objawów ubocznych również wzrasta!
Leki przeciwmalaryczne stosowane zapobiegawczo zapewniają stuprocentową ochronę przed malarią
Niestety, tak nie jest. Profilaktyczne leki przeciwmalaryczne oraz repelenty, moskitiery i inne środki obrony przed ukąszeniami komarów minimalizują ryzyko zimnicy, ale nigdy nie dają stuprocentowej gwarancji ochrony. Dlatego też w podróży albo po powrocie z rejonów występowania malarii, w przypadku pojawienia się gorączki oraz innych niepokojących objawów chorobowych warto jak najszybciej wykonać badania krwi potwierdzające lub wykluczające malarię. Nawet jednak jeśli dojdzie do zachorowania, to leki stosowane profilaktycznie chronią przed ciężkimi, zagrażającymi życiu powikłaniami malarii.
Polskie repelenty są dobre na polskie owady. Nie chronią przed ukąszeniami komarów przenoszących malarię
Komary z rodzaju Anopheles, przenoszące tę chorobę, występują również i w Polsce, przy czym w naszym kraju warunki klimatyczne nie pozwalają na rozprzestrzenienie się malarii tropikalnej. Nie chodzi więc o to, czy stosujemy repelenty rodzimej czy egzotycznej produkcji, ważne jest, aby środek przeciwkomarowy działał efektywnie. Jedną z najlepiej przebadanych substancji odstraszających te owady jest tzw. DEET. Powinniśmy szukać repelentów zawierających minimum 30% tego składnika (więcej o skuteczności DEET pisałam w numerze 13. „Globtrotera” z 2007 r.).
Malaria jest problemem tylko w Afryce. Jadę do Indii, więc mnie to nie dotyczy
Turyści przywożą malarię przede wszystkim z wycieczek po Afryce, jednak zarazić się można w każdym rejonie świata, w którym to schorzenie występuje. Ryzyko zachorowania podczas miesięcznego pobytu bez stosowania leków zapobiegawczych przedstawia rysunek ilustrujący ten artykuł. Pamiętajmy, że na mapce tej zaprezentowano dane szacunkowe i pokazano wartości uśrednione, jednakże zagrożenie malarią bywa zmienne w obrębie danego kraju czy nawet regionu i zależy m.in. od warunków geograficznych, klimatycznych oraz poziomu higieny w okolicy. Dlatego też aby poznać ryzyko malarii przed podróżą, trzeba dokładnie przeanalizować jej zaplanowaną trasę – sama lista krajów nie wystarczy.
Leki przeciwko malarii są niedostępne w Polsce, lepiej więc kupić je na miejscu, w podróży
Krajowy rynek farmaceutyczny oferuje kilka preparatów stosowanych w profilaktyce przeciwmalarycznej. Dostępny od lat Arechin (chloroquine) jest niestety obecnie nieskuteczny w wielu rejonach świata, ze względu na oporność zarodźców malarii na ten środek. Dziś najczęściej zalecane leki to: Lariam (mefloquine), Doxycyclinum (doxycycline) lub Malarone (atovaquone/proguanil). Ten pierwszy trzeba sprowadzać na własną rękę do kraju, stosując procedury tzw. importu docelowego, co może potrwać co najmniej kilka tygodni. Polskie apteki sprzedają natomiast pozostałe dwa wymienione lekarstwa.
Zakup leków na miejscu podróży wydaje się kuszącą alternatywą, warto jednak pamiętać, że nie wszędzie na świecie produkty farmaceutyczne spełniają normy jakościowe, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w Europie. Jak wykazały przeprowadzone kilka lat temu badania, w Kambodży aż 60% preparatów sprzedawanych w aptekach jako jeden z wyżej wymienionych leków zawierało inne, nieskuteczne w tym kraju substancje lecznicze lub wcale nie zawierało tych leków!
Malarii nie da się zupełnie wyleczyć – zawsze może nastąpić nawrót choroby, nawet po wielu latach utajenia objawów
Nawroty malarii po latach zdarzały się, jednak należą one do rzadkości i są opisywane jako ciekawostki w czasopismach medycznych. Mogą pojawić się one w przypadku niewłaściwie dobranego leczenia, np. w wyniku złego rozpoznania gatunku zarodźca w badaniu mikroskopowym albo w nieczęstych sytuacjach zarażenia kilkoma gatunkami pasożytów na raz. W Polsce ośrodki medyczne zajmujące się chorymi z zimnicą potrafią poradzić sobie w obydwu tych sytuacjach.
Pierwsze 24 godziny choroby decydują o przeżyciu lub śmierci chorego na malarię podróżnika
Nie w każdym przypadku malarii, nie przy każdym gatunku zarodźca (jest ich kilka) i nie zawsze 24 godziny, jednak prawdą jest, że wczesne rozpoznanie choroby i szybko podjęta, właściwa terapia to podstawy sukcesu w leczeniu zimnicy. Nie namawiam do nauki łaciny medycznej, jednak każdego turystę wybierającego się w regiony zagrożone malarią zachęcam do zapamiętania nazwy zarodźca sierpowatego – Plasmodium falciparum. To właśnie on jest w stanie w ciągu krótkiego czasu doprowadzić u osoby zarażonej do groźnych dla życia postaci zimnicy i jej powikłań, w tym malarii mózgowej. Warto sprawdzić przed wyjazdem, czy rejon docelowy jest zagrożony przez ten gatunek pasożyta. Niestety, powoduje on większość zachorowań na malarię w Afryce. O potrzebie jak najszybszej diagnozy w przypadku pojawienia się gorączki po powrocie z tropików warto pamiętać również po powrocie z wakacji, zwłaszcza podczas pierwszych miesięcy po podróży. Także wtedy mogą pojawić się objawy malarii nabytej na wycieczce.
Tyle osób nie chroni się przed malarią i nie choruje, w takim razie nie warto stosować profilaktyki
Zgadza się, większość osób, które wyjeżdżają w rejony zagrożone malarią i nie stosują środków ochrony przed malarią, wraca zdrowych. Zimnica nie jest oczywiście tak częstym problemem w podróży, jak biegunka czy zwykłe przeziębienie. Patrząc na dołączony rysunek, można nawet stwierdzić, że turystom przydarza się względnie rzadko. Problemem jest jednak to, że może ona doprowadzić do niebezpiecznych dla zdrowia konsekwencji bądź nawet do śmierci. Turyście z Polski brakuje odporności i doświadczenia z tym schorzeniem, przez co jest on zagrożony właśnie takimi powikłaniami. Każda podróż jest inna, jednak wiele wypraw globtroterskich nie pozwala na szybkie dotarcie do placówki opieki zdrowotnej, która udzieli pomocy choremu. No i nie zawsze będzie to ośrodek mogący udzielić skutecznej pomocy. Między innymi dlatego malaria pozostaje wciąż główną przyczyną śmierci z powodu chorób zakaźnych w podróży.
Ryzyko zachorowania na malarię w ciągu miesiąca podróży bez stosowania profilaktyki. Uwaga! Ryzyko różni się nawet w obrębie jednego kraju – powyższa mapka ma jedynie charakter szkicu uświadamiającego stopień zagrożenia zachorowaniem na malarię. Mapkę czytamy w ten sposób, że np. w Afryce Zachodniej jedna osoba na trzynaśnie zachoruje, jeżeli nie stosuje środków zapobiegawczych.